Słowiński Park Narodowy

Należący do Słowińskiego Parku Narodowego (SPN) akwen morski ciągnie się przez ponad 25 Mm wzdłuż bałtyckiego brzegu pomiędzy Łebą i Rowami, wychodząc 2 Mm w morze. Akwen ten, a dokładniej dotyczący go zakaz żeglugi, podpadł żeglarzom w ciągu ostatnich dwóch sezonów. 

W parkach narodowych, jak wiadomo, szwendać się samopas nie należy — istnieje ogólny zakaz wstępu na ich teren poza wyznaczonymi szlakami i obszarami, dotyczący zarówno lądu i wody. Tak napisano w ustawie o ochronie przyrody. Z istnienia parku wysnuto więc zakaz żeglowania po przylegającym doń akwenie morskim.

Ustawa daje dyrektorom parków prawo do czynienia wyjątków od zakazów. Dyrektor SPN z wyjątkowych możliwości korzysta: nie ma nic przeciwko plażowiczom i spacerowiczom. Cała leżąca w granicach SPN nadmorska plaża dostępna jest dla wszystkich  (za darmo).  Tak było, jest i będzie!  Dyrektor postępuje słusznie, bo nie ma tam (na plaży, ani w sąsiadującej z plażą wodzie) unikalnych siedlisk fok, ptaków, ryb, traw, wodorostów, czy innych żywych stworzeń,  którym nieliczni turyści i plażowicze mogliby zaszkodzić. Ot długi, prosty i piękny odcinek bałtyckiego piachu, na którym oczywiście nie wolno płoszyć, niszczyć i zanieczyszczać. 

Można by sądzić, że równie tolerancyjnie potraktowani zostaną żeglarze, przemieszczający się przecież rzadziej  i dalej od wszelkich możliwych siedlisk fauny oraz flory niż spacerowicze.  Od kilku lat akwen parku na mapach morskich oznaczony był jako obszar z ograniczeniami („restricted area”). Żadne wydawnictwa nautyczne nie precyzowały jakiego rodzaju ograniczenia występują na tym obszarze i, co ważniejsze, nie informowały o zakazie żeglugi.  I choć z ustawy zakaz wykoncypować można było, to z Łeby do Rowów (i zwykle dalej do Ustki, bo w Rowach płytko), pływaliśmy normalnie: bliżej lub dalej od brzegu, mniejszymi i większymi łódkami, zależnie od upodobań, pogody i własnego widzimisię. Nikomu ani przyrodzie to nie przeszkadzało — tak jak nie przeszkadzają spacerowicze na plaży.

Do czasu. W sezonie 2015 ni stąd ni zowąd Straż Graniczna zaczęła wlepiać mandaty za wpłynięcie na problematyczny akwen. Podobno kogoś nawet karnie odholowano do portu. Zaczęło się oburzenie, protesty. Niejeden żeglarz stracił czas i nerwy. Jeśli ktoś zapłacił mandat, to raczej dla świętego spokoju, bo do karania nie było przecież podstaw: nawet zakładając, że zakaz prawodawca poprawnie ustanowił, to zapomniał o nim kierowców (żeglarzy) poinformować — stosownego znaku przy wjeździe (na mapach, w ostrzeżeniach nawigacyjnych, w sąsiednich portach) nie ustawiono.   Podobno jedna ze  spraw trafiła  do sądu — niemiecki żeglarz z typowym germańskim uporem i bez wyobraźni twierdził, że zobowiązany jest do posługiwania się mapą i locją,  a nie polskim Dziennikiem Ustaw.

Słowiński Park Narodowy — akwen morski

W październiku 2016 roku sytuacja się zmieniła: w Wiadomościach Żeglarskich opublikowane zostały korekty Locji i map, które jednoznacznie informują o zakazie żeglugi na akwenie SPN.   Na otarcie żeglarskich łez, lub raczej, by nie powodować konfliktu z innymi przepisami,  urzędnicy wymyślili  korytarz o szerokości 0,3 Mm, znajdujący się  1,7 Mm od brzegu, po którym mogą pływać … ci którzy w myśl innych absurdalnych regulacji nie mogą żeglować o kilkadziesiąt metrów dalej, czyli poza granicą parku (w odległości większej niż 2 Mm od brzegu). Sprawa z formalnego punktu widzenia została załatwiona. Jest podstawa by egzekwować i karać, a jednocześnie pozostawiono formalną furtkę dla żeglugi plażowej — nikt nie może stwierdzić, że SPN uniemożliwia morską żeglugę z patentem żeglarza jachtowego (prowadzący jacht żeglarz jachtowy nie ma prawa oddalić się od brzegu na odległość większą niż 2 Mm).

Słowiński Park Narodowy — korekta Locji Bałtyku

Wklejki na mapy:

Poprawka do Locji Bałtyku została opublikowana w Wiadomościach Żeglarskich numer 40 z 7 października 2016, a wklejki w numerze 47 z 25 listopada 2016.

 

Ten post ma 5 komentarzy

  1. skiba

    Może warto byłoby sobie oszczędzić stereotypowych i bezmyślnych epitetów w stylu „typowym germańskim uporem”?
    Ja z kolei z typową polską przekorą stwierdzę, że może kierował się typowym germańskim zdrowym rozsądkiem, a nie durnymi polskimi przepisami, które jak zwykle nijak się mają do życia i realnych zagrożeń dla przyrody.
    Jednego możemy być pewni, że po takiej jeździe ze strony naszego państwa ten turysta i jego znajomi, kiedy już poznają jego relację, na pewno do Polski nie zawitają.
    A myślę, że wielu polskim żeglarzom też ten przepis bezsensownie utrudnia uprawianie żeglugi przybrzeżnej na małych jednostkach mieczowych. Już widzę biednego sternika katamaranu plażowego jak halsuje pod wschodni wiatr na szerokości 300m 2 km od plaży.
    Możliwe tylko w Polsce. Narażać ludzi na niebezpieczeństwo z powodu bezsensownego stosowania przepisów.

    1. Marcin Palacz

      Szkoda, że nie zauważyłeś sarkazmu w zdaniu o „germańskim uporze”. Też bym poszedł do sądu.

  2. skiba

    Jeśli tak, to faktycznie trochę się wygłupiłem. Życie.

  3. Marek

    Witam 🙂

    Co mam powiedzieć, jako samotnie pływający kajakarz ?
    Jak mam bez odpowiednich przyrządów określić, że jestem w odległości 1,7 Mm od brzegu ?
    Jaką będę miał pewność, że nie wypływam z przydzielonego korytarza ?

  4. sg

    Nie Straż Graniczna wlepiała mandaty a Strażnicy Słowińskiego Parku Narodowego.

Komentarze

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.