W dawnych czasach byłem szczęśliwym, małoletnim użytkownikiem składanej łodzi żaglowej „Mewa”. Ostatnio odszukałem materiały związane z tą łódką:
W dawnych czasach byłem szczęśliwym, małoletnim użytkownikiem składanej łodzi żaglowej „Mewa”. Ostatnio odszukałem materiały związane z tą łódką:
a ja jestem szczęśliwym posiadaczem takiej łódki
jest kompletna, szczelna, pływa
Nawet są worki do jej pakowania
🙂
tylko czasu brak
Bardzo dziękuję za instrukcje znalazłem worki z mewą w piwnicy i właśnie wraca na wodę po dniu składania tylko trzeba żagle doszyc bo się rozpadły jak by ktoś był jej posiadaczem służę radą i pomocą
Od tej łódeczki zaczynałem. W 1977 gdy miałem 9 lat, pływałem na niej po jeziorze Raduńskim. A w domu ćwiczyłem na niej na sucho, tylko z kawałkiem masztu i z bomem na zaprowizowanej topenancie. Dzięki za przypomnienie.
Pozdrawiam
Jacek Mirczak
Też mam niezapomniane przeżycia związane z Mewą. Dziękuję za komentarz. 🙂
Terz miałem Mewe 3 i pływałem po jeziorze Hańcza w 1987r.
Pozdrawiam
Można by kiedyś urządzić wspólny rejs MEWAMI po jakimś wybranym akwenie !
Moja powłoka z roku bodaj 1969 niestety nie jest szczelna, guma spaciała zwłaszcza na zgięciach mimo talku itp, i dmuchane napinacze – worki wypornościowe z gumowanej tkaniny też utraciły właściwości.
Kupiłem Mewę za pierwszą pensję + pożyczka od mamy przyjaciela. Jako 13-latek pływałem na Kleber Master – niemieckiej produkcji. Mewa biła ją na głowę przemyślana konstrukcją. Prawidłowo złożona była sztywna i mocna. Wszystko bezbłędnie wykonane i dopracowane. Pływałem po Wiśle, Zalewie Wiślanym, po Motławie. Przepłynąłem nią Z Małdyt do Ostrudy w trzy osoby. Gdybym mógł kupić nową, nie wahałbym się ani minuty.